Sign up with your email address to be the first to know about new products, VIP offers, blog features & more.

To rasistowskie Kingdom Come: Deliverance

Znowu drama. W Kingdom Come: Deliverance nie ma ras innych niż biała. Przerabialiśmy to już kilka razy w trakcie dojrzewania tej produkcji, przerobić musimy najwyraźniej raz jeszcze. Oto bowiem Eurogamer.net, zacny brytyjski serwis, którzy szanuję za fachowość, publicystykę i wyważone opinie, postanowił dla hecy nie być fachowy i wyważony.

Na potrzeby recenzji KCD przepytano historyka o zgodność przedstawionych w grze realiów – przypomnijmy, średniowiecznej Bohemii, a więc w praktyce Czech – z faktami. To zasługuje na uznanie i wpisuje się w dobre praktyki researchowe. Wszystko, co ma na celu poprawienie merytorycznej warstwy tekstu zasługuje na uznanie.

O co więc zapytał recenzent Robert Purchese historyka? Może o krój pisma w menu gry, który wymyślono 63 lata po roku, w którym rozgrywa się produkcja?  A może o to, czy w KCD właściwie oddano reguły średniowiecznego klasztoru? Albo o to, jakie zasady rycerskich pojedynków obowiązywały w tamtych latach?

Nie. Recenzent postanowił zapytać historyka, czy to prawda, że w Czechach nie było Murzynów. I z satysfakcją obwieszcza – coś jest na rzeczy! Mogli być!

Mamy duży problem. W grze nie ma kolorowych ludzi, poza Kumanami, ludem tureckim z obszaru Wielkiego Stepu. Pytanie brzmi: czy powinni być? Twórcy twierdzą, że przez lata researchu nie znaleźli wiążącego dowodu, że powinni, ale specjalizujący się w tej dziedzinie historyk, z którym rozmawiałem, jest innego zdania.

– Wiemy o królach afrykańskich w Konstantynopolu, pielgrzymujących do Hiszpanii; znamy czarnoskórych Maurów w Hiszpanii; wiemy o podróży Żydów z Kordoby i Damaszku; znamy również czarnoskórych ludzi w dużych miastach Niemiec – mówi historyk Sean Miller. Czeskie miasta Ołomuniec i Praga znajdowały się na słynnym Jedwabnym Szlaku, który ułatwiał handel towarami na całym świecie. Jeśli wyznaczysz linię pomiędzy nimi, biegnie ona bezpośrednio przez obszar odtworzony w Kingdom Come. – Nie możesz po prostu wiedzieć, że nikt nie zachorował i nie został dłużej”, mówi. „Co się stanie, jeśli grupa czarnych Afrykanów przeniosła się i pozostała w karczmie, a ktoś zaszedł w ciążę? Nawet jedna noc wystarcza na ciążę.

W pierwszej kolejności obwiniłem historyka. Zwłaszcza, że zdaje się nie mieć pojęcia, którędy naprawdę przebiegał Jedwabny Szlak.

Ale może wywód historyka był dłuższy, a autor jedynie wybrał sobie to, co pasowało mu do tezy? Bo tezę niewątpliwie stawia. Zresztą już w kolejnym akapicie rozpisuje się o antagonistycznym zachowaniu Daniela Vavry (współzałożyciela Warhorse) w trakcie GamerGate albo o tym, że na Gamescomie nosił koszulkę zespołu blackmetalowego Burzum, którego lider przesiedział w więzieniu 16 lat za zabójstwo i podpalanie kościołów.

Pozwólcie, że przedstawię swoje stałe stanowisko w podobnych sprawach. Składa się z trzech punktów.

Po pierwsze, zawsze staram się oddzielić twórcę od dzieła. Dlatego wciąż uwielbiam filmy Romana Polańskiego i grę Fez Phila Fisha. I pewnie wciąż będę uwielbiał ekranowe wcielenia Kevina Spaceya, chociaż może być trudniej, bo jednak jego widać na ekranie.

Po drugie, gry, tak jak i filmy czy książki, nie mają być realizacją twoich pieprzonych marzeń o idealnym świecie. Nie – mają być takie, jakimi chcą je pokazać światu twórcy.

Wreszcie po trzecie, no ja pierdolę.

Tymczasem gra, której ambicją jest zbliżyć się do pewnych realiów historycznych, obrywa za to, że to robi. Jej grzechem jest to, że nie realizuje politycznych oczekiwań autora recenzji.

Oczywiście to nie jest problem wyłącznie Roberta Purchese’a. Jest znacznie szerszy. Celuje w tym amerykański serwis Polygon, obniżając grom oceny za nierealizowanie postulatów politycznej poprawności. Za brak innych ras obrywał już Wiedźmin 3. „Hej autorze, nie możesz robić gry takiej jakiej chcesz. To znaczy możesz, pod warunkiem, że nie będziesz tam miał samych białasów”.

Oczywiście dobrze jest, gdy studio pochodzi z Europy Wschodniej i można je łajać z wysokości mównicy. To tak na wypadek gdybyście zastanawiali się, dlaczego nigdy nie obrywa seksistowska, biała wizja towarzysząca Mario czy Zeldzie.

Sprawdźmy zatem, jak w praktyce realizuje swoje postulaty redakcja Eurogamera z siedzibą w Wielkiej Brytanii, postępowym kraju, tyglu religijno-społecznym, forpoczcie zmian. Wejdźcie na stronę redakcyjną i powiedzcie, ile wśród kilkunastu osób z awatarami reprezentuje czarnoskórych, a ile to kobiety.

Odpowiedź – odpowiednio zero oraz jedna.

Trochę głupio, jak trzeba sięgać po równość społeczną do własnego ogródka, co?

Smaganie Eurogamera czy Polygonu jest jednak dla naszego kręgu kulturowego zbyt proste. Proponuję, by jednak spróbować ich zrozumieć, zamiast wzajemnie obrażać się w sieci. W zamian można oczekiwać zwrotnego zrozumienia. To chyba dobry układ. Że idealistyczny, to inna sprawa.

Aktualne trendy są takie, że dla innych ras i płci szuka się miejsca w przestrzeni publicznej. Jeden obóz nazywa to wyrównaniem szans, drugi promocją homoseksualizmu (czy czegoś innego). Ja wolę oceniać jedynie efekty.

Powstaje więcej filmów o mniejszościach seksualnych i etnicznych? Doskonale, fajnie, że każdy może się z czymś utożsamiać czy komuś kibicować. Kino zyskało oddech dzięki nurtowi blaxploitation w latach 70., który na dobre wprowadził do kina społeczność afroamerykańską.

Nowy Hulk pochodzi z Azji, nowy Thor jest kobietą, a Spider-Man Latynosem? Nie mam problemu, jeśli jest do sensownie przeprowadzone fabularnie.

Wiedźmin Murzynem, Bond kobietą? Nie, dziękuję. To sprzeczne z dziedzictwem, charakterem i backgroundem tych postaci, sztuczne realizowanie pokracznie rozumianej zasady równości.

Co leży u podstaw tej walki z rasizmem, którym dla Purchase’a jest samo wykluczenie? Zachód ma względem czarnoskórych ogromny, niespłacalny dług. Wieki niewolnictwa. Dekady ciemiężenia. A nawet niedawno, po wojnie, lata traktowania jako obywateli drugiej kategorii.

Jeszcze w latach 60. Afroamerykanie mieli ograniczony dostęp do dóbr publicznych, jak szkoła czy praca, nie mogli wchodzić na baseny dla białych, na ulicy mieli swoje krany z wodą pitną. Dziś oficjalnie jest równość, ale dyskryminacja trwa – za czasów Baracka Obamy dostrzegało ja 88% czarnoskórych obywateli. Wykluczenie przekłada się na wiele innych zjawisk, w tym wysoką przestępczość.

Co z mniejszościami seksualnymi? Dopiero w 2003 roku okres penalizacji homoseksualizmu ostatecznie zakończyły Stany Zjednoczone (sprawa Lawrence v. Texas). Stosunek tej samej płci przestał być tym samym uznawany za nielegalny przez 13 ostatnich stanów. W 2003 roku! Światowa Organizacja Zdrowia uznawała homoseksualizm za chorobę do 1991 roku.

Czy Polska ma na sumieniu takie grzechy? Cóż, czarnoskórych nigdy specjalnie nie mieliśmy, a w PRL homoseksualizm był tematem tabu.

Natomiast wschód Europy – w tym Polska i Czechy – stały się po wojnie cywilizacyjnym zaściankiem oddanym pod władanie radzieckiego kolosa na glinianych nogach. I to jest kolejna wina Zachodu, który poświęcił ten region w imię własnego spokoju. Dlatego gdy dziś bogate kraje po dekadach nienaruszonej demokracji próbują wynagradzać krzywdy za sprawą popkulturowych parytetów, nie próbują zrozumieć tego, że na Wschodzie nie było takich jak oni – białych, bogatych, uprzywilejowanych, wolnych, żyjących w dostatku. Byli „tylko” biali.

Upraszczając, takie kraje jak Polska czy Czechy nie mają powodu, by mniejszościom rasowym czynić zadość. Traktować na równi z innymi – oczywiście. Natomiast gra, jak każde dzieło sztuki, nie jest zabawą w parytety. Czy po galeriach sztuki chodzą krytycy i domalowują osoby innych ras na dziełach współczesnych artystów?

Zachodnie serwisy o grach natomiast nie powinny wymagać od gier bazujących na historii czy znanej sadze fantasy, by naginały logikę wewnętrznych światów na potrzeby politycznych postulatów. A tym bardziej nie powinny tego traktować jako okazji do ich krytyki.

Jak zresztą ujął TotalBiscuit:

Wiesz, co mnie drażni? Przedstawienie tego jako dużego problemu i jednocześnie brak wyjaśnienia, w jaki sposób szkodzi to grze lub tym, którzy w nią grają. Różnorodność jest wspaniała, ale czy to „duży problem” jeśli gry nie mają jej jakoś dużo? A jeśli tak, to dlaczego?

Amen.*

*Mam nadzieję, że nie uraziłem niczyich uczuć

A lubisz na fejsbuniu?

Komentarze

Dodaj komentarz

Bądź pierwszy!

Powiadom o
avatar
wpDiscuz