Przy podejściu idealistycznym – oczywiście nie, gdyż byłoby to wbrew etyce. Przy podejściu realistycznym – w sumie cóż byłoby w tym dziwnego, zwłaszcza że okładka bywa częścią barteru, który w połączeniu z reklamą bądź ekskluzywnym eventem oznacza dla pisma profit. Sprawdźmy zatem, jak to jest naprawdę.
O kupczeniu okładkami i recenzjami czytamy regularnie w komentarzach pod recenzjami. Jak ocena za wysoka – to firma X posmarowała. Jak ocena za niska – to posmarowała firma Y, konkurent firmy X. W skrócie, bo szkoda czasu na roztrząsanie temat – bzdura na resorach, do ustawienia w gablotce z wielorybem z Wisły, mewą porywającą pieska i krową Olgą porwaną przez trąbę powietrzną.
Są jednak inne motywacje, które mogą stać za tym, że ocena gry goszczącej na coverze pisma jest przeszacowana. Po pierwsze – często idzie to w parze z ekskluzywnością recenzji. Wejdźcie na moment w skórę takiego recenzenta. Dostajecie płytkę z grą jako jedyni w Polsce. Wiecie, że na świecie jest jeszcze takich agentów kilkunastu, może kilkudziesięciu. Fani wciąż roztrząsają na forach ostatni trailer, a Wy już widzieliście outro. Trudno nie dać się porwać. Trudno nie poczuć się wyjątkowym, a w konsekwencji, w zasadzie dzięki podświadomości, potraktować wyjątkowo grę.
Po drugie, również raczej podświadome, poczucie odpowiedzialności i źle pojmowanej wdzięczności. „Wydawca zaufał właśnie naszemu magazynowi – nie mogę być pierwszym, który da tak nisko” – kołacze się myśl. „Jak mu się ocena nie spodoba, to już więcej nie da nam takiego hitu w ramach exclusive’u” – pulsuje fałszywe przeświadczenie.
Po trzecie, w dobie Metacriticów i Gamerankingsów oceny się niebezpiecznie uśredniają. A gdy ocen brak, bo embrago dla prasy jest odpowiednio wcześniej, autor nie ma się czym zasugerować. Niektórzy z Was śmieją się teraz pod nosem, ale czytałem już teksty, w których autor biadolił, że miał problem z oceną, bo nikt w necie jeszcze nie zamieścił recenzji.
Wbrew pozorom nie jest to aż tak głupie. Warto skonfrontować swoją opinię z cudzą, bo choć recenzja jest siłą rzeczy subiektywna, dobrze poznać inny punkt widzenia. Bywa pomocny i pozwala spojrzeć inaczej spojrzeć na grę. Gdy ta zbiera wyłącznie wysokie oceny, a mój autor daje najniższą notę na świecie, zawsze pytam, dlaczego jemu się nie podoba, skoro podoba się wszystkim wokół. Wystarczy, by przekonywała o tym recenzja.
Wreszcie po czwarte – i znów z podświadomością w tle – ocenę niższą (niż w „innych warunkach”) może dla odmiany wystawić konkurencja. Bo ominął ją exclusive, bo została uprzedzona, bo dystrybutor zrobił ją w jajo. Niestety, znam co najmniej jeden przypadek, gdy magazyn w ostatnim momencie stracił pierwszą recenzję w Polsce pewnej dużej gry (obok nosa przeszedł też event i okładka), po czym w kolejnym numerze nieco niesprawiedliwie się po niej przejechał. Ale co właściwie wart jest taki wniosek?
Reasumując – autor pozbawiony wiary w siebie i nadmiernie wystraszony mocą sprawczą własnej noty może ją zawyżyć. Tyle teza. Z takim założeniem postanowiłem sprawdzić, jak jest w rzeczywistości.
Wziąłem na warsztat polskie magazyny o grach z 2012 roku. Wykluczyłem te, które padły zanim jeszcze zdążyły wybrzmieć sylwestrowe fajerwerki 2011 roku, nie brałem też pod uwagę Komputer Świata Gry, którego skali ocen nie sposób z niczym innym zestawić. Zostały zatem CD Action, PSX Extreme i Neo Plus. Serwisów internetowych nie brałem pod uwagę, bo w temacie pierwszyzny gier AAA wciąż nie mają szansy dogonić papieru.
Łącznie analizowałem 34 okładki. A właściwie 35, bo trafiła się jedna podwójna. Na starcie odrzuciłem 2 okładki typowo pecetowe (z Guild Wars 2 i Diablo 3), bo to domena tylko jednego pisma i nie było płaszczyzny porównawczej. Wypadły też 3 okazyjne okładki PE (jubileusz pisma etc.). Z 30 okładek, które zostały, 15 przedstawiało gry bez recenzji w środku. Pozostałe 15 miało na coverach premierowe, recenzowane gry. Dla przejrzystości badania wyrzuciłem jeszcze Far Cry 3, które znalazło się na 2 okładkach grudniowych wydań magazynów (ewenement swoją drogą). Zatem 13 coverów. Co na nich?
The Darkness 2 – okładka N+ [8.0], CDA [8], PE [7+]
Ninja Gaiden 3 – okładka N+ [8.0], PE [6+], CDA [6]
Silent Hill Downpour – okładka N+ [7.5], PE [7=], CDA [8]
Wiedźmin 2 – okładka N+ [9.5], PE [9], CDA [9]
Ghost Recon – okładka N+ [7.7], CDA [8], PE [8+]
FIFA 13 – okładka N+ [9.2], PE [9], CDA [9]
NfS: MW – okładka N+ [8.5], PE [9-], CDA [7]
Prototype 2 – okładka CDA [8+], PE [7-], N+ [7]
Darksiders 2 – okładka CDA [9], N+ [8.2], PE [7+]
Assassin’s Creed III – okładka CDA [9], PE [9], N+ [9]
Mass Effect 3 – okładka PE [9], N+ [9], CDA [10]
Max Payne 3 – okładka PE [9], CDA [8], N+ [9]
Halo 4 – okładka PE [9], CDA [9], N+ [8]
Oczywiście badanie traktujcie jako zabawę, bo gwałtów na metodologii jest tu aż za dużo – N+ ma inny system ocen niż pozostałe pisma, do tego mamy tutaj magazyny konsolowe i multiplatformowe, a na dodatek każde pismo ukazywało się w 2012 roku w innym cyklu wydawniczym. No i nie zapominajmy, że autorzy CDA mając do testowania wersje PC spoglądają na nie inaczej, niż redakcje konsolowe na brzydsze wersje z PS3/X360.
A co wynika z cyferek?
Na 13 przypadków, w 5 recenzowana gra z okładką miała najwyższą ocenę właśnie w tym magazynie. Konkurencja w późniejszych numerach dała mniej. W 4 przypadkach gra z premierowej okładki dostała taką samą ocenę, jaką później przyznał przynajmniej jeden z pozostałych magazynów. W 4 przypadkach gra na okładce była oceniana niżej niż później w jednym lub obu konkurencyjnych magazynach.
Trudno zatem mówić o jakiejkolwiek regule. Wahania w ocenach, może poza Ninja Gaiden 3, Need for Speed: Most Wanted i Darksiders 2, też raczej uznaniowe.
Sam się trochę rozczarowałem, bo w sumie na cholerę to wszystko liczyłem?
(Ciekawostka #1 – w tym roku po 3 okładki zebrały Far Cry 3 oraz Medal of Honor: Warfighter. Far Cry 3 okazał się świetną grą, MoH: Warfighter wręcz przeciwnie, a dodatkowo na mieście mówią, że sprzedaż w Polsce jest poniżej oczekiwań)
(Ciekawostka #2 – po dwie okładki zgarnęły Hitman oraz Need for Speed: Most Wanted i Assassin’s Creed 3. EA i Ubisoft kończą zatem rok z 2 okładkami. Cenega dla odmiany wolała być z daną grą na okładce co najwyżej raz [wyjąwszy Hitmana])