Przed premierą każdej części Metal Gear Solid lubiłem sobie gdybać na temat historii przedstawionej w nadchodzącej odsłonie. Gdybania przelewałem w kilobajty publikowane tu i tam.
Bondowska saga z Danielem Craigiem prawdopodobnie dobiegła końca. Spectre zamyka kwadrylogię z blondwłosym Jamesem, spinając wszystkie wątki w całość, która kupy trzyma się średnio.
„Ileż można odwlekać realizację marzeń?” – powtarzałem sobie to pytanie, usprawiedliwiając zakup biletów do Japonii. Podróż planowałem od lat, ale zawsze było coś ważniejszego do zrobienia.
Nie cierpię rodzimego malkontenctwa dyktowanego kompleksami i zaniżonym poczuciem własnej wartości („CAŁA EUROPA będzie się śmiała z piosenki którą wybraliśmy na Euro!”